W dokumencie znalazło się też stwierdzenie, że w związku z tym rodzinom nie należy się żadne zadośćuczynienie finansowe.
„Rzeczpospolita" dotarła do pisma rosyjskiego wiceministra sprawiedliwości Georgija Matiuszkina do Trybunału w tej sprawie. Reprezentant rosyjskiego rządu, dowodzi, że Trybunał w ogóle nie powinien się zajmować "wydarzeniami katyńskimi" sprzed 70 lat i wydawać wyroku w tej sprawie. Nie powinno też być żadnego zadośćuczynienia dla Polaków.
Według strony rosyjskiej nie ma też mowy o poniżającym traktowaniu bliskich ofiar NKWD, na co Polacy poskarżyli się Trybunałowi. Bowiem skarżący - jak Witomiła Wołk-Jezierska, Krystyna Kryszkowiak czy Antoni Trybowski - urodzili się dopiero w 1940 r. i nawet nie poznali swych ojców. Ich dzieci nie były też świadkami "wydarzeń katyńskich" - twierdzą Rosjanie.
- Stwierdzenie, że nie cierpieliśmy, bo nie zdążyliśmy poznać ojców to wyjątkowa podłość. Brak mi słów - podkreśla Wołk-Jezierska w rozmowie z "Rz".
Jak mówi autor skargi katyńskiej dr Ireneusz Kamiński, zarzut poniżającego traktowania bliskich ofiar został postawiony Rosji w związku z postępowaniami przed moskiewskimi sądami tuż przed wniesieniem skargi do Strasburga. - To w rosyjskim sądzie krewni ofiar usłyszeli m.in., iż ich ojcowie byli szpiegami i terrorystami, czyli zasłużyli na taki los - podkreśla.
Odpowiedź strony rosyjskiej kończy korespondencję stron z Trybunałem. Teraz krewni ofiar czekają tylko na wyrok.