Jak relacjonuje Rafał Kotomski wczoraj wieczorem nocował z innymi dziennikarzami w hotelu około stu kilometrów od Mińska, a pomimo to pojawili się milicjanci, aby ich wylegitymować.
- Zachowywali się bardzo spokojnie, choć zamach w metrze zrobił na Białorusinach ogromne wrażenie – opowiada wysłannik Niezależnej.pl. – W lipcu 2008 roku też był zamach, ale wtedy było tylko kilku rannych. Teraz zginęło wiele osób – mówił Sergiej, oficer milicji.
Z kolei Natalia, młoda kobieta mieszkająca w Mińsku, nie może uwierzyć, że „ludzie ludziom mogli coś takiego zrobić”.
- To jakieś zwierzęta – dodała.
Z relacji Rafała Kotomskiego wynika, że w Mińsku życie toczy się normalnie. Widać wprawdzie więcej milicjantów, ale znikły już posterunki stojące jeszcze wczoraj na rogatkach miasta.
Agencja ITAR-TASS podała, że udało się ustalić „prawdopodobnego sprawcę”.